piątek, 31 marca 2017

Tam, gdzie tętni życie [Karolina, Ela, Denitsa]

Na placu
Przechadzając się główną drogą po Czarnymlesie, można zauważyć przede wszystkim domy, kościoły i kilka okolicznych sklepów. Skręcając w jedną z mniejszych ulic prowadzących do biblioteki napotykamy powstały niedawno plac zabaw. Przed wejściem widnieje chyba wszystkim znana tabliczka „Powstałe z funduszy UE”. Jakie jest pierwsze wrażenie? Na pewno zadbany. Znajdziemy altanę sprzyjającą letnim spotkaniom, kilka ławek dla rodziców pilnujących dzieci, no i oczywiście sprzęt dla dzieci – między innymi piaskownicę i huśtawki. W ramach zadanej mi obserwacji przestrzeni dziecięcych zdecydowałam się właśnie na to miejsce - w tak ładnym i nowym miejscu na pewno będą pojawiały się dzieci, ich rodzice lub dziadkowie. Co więcej dowiedziałam się, że w budowę placu zaangażowani społecznie byli niektórzy z mieszkańców Czarnegolasu. Pomyślałam, że skoro mieszkańcy aż tak się w to włączyli, to z pewnością przestrzeń ta musi być przez nich teraz wykorzystywana. Moje przypuszczenia szybko zostały rozwiane. Spędzając tam czas nie zauważyłam dużego ruchu. Mamy, które spotykałam zgodnie stwierdzały, że to bardziej one nalegają na spędzanie czasu na placu, aniżeli dzieci. Po pierwsze sprzętu jest za mało. Tworzą się kolejki, które prowadzą do kłótni i przepychanek wśród dzieci. Drugim z powodów jest wszechobecne rozpowszechnienie się dostępu do Internetu i telewizji. Mogłabym ten brak zainteresowania tłumaczyć pogodą, jednak pogoda była bardzo sprzyjająca. Jak na ironię, częściej z placu zabaw korzystają mamy z dziećmi, które dojeżdżają z okolicznych wiosek, nieposiadające takich miejsc przeznaczonych na zabawy z dziećmi. Moje pierwsze wrażenie zadbanego placu, po kilku dniach obserwacji zmieniło się na wrażenie placu zadbanego, bo niekoniecznie uczęszczanego. Czarnoleskie dzieci czas na powietrzu nadal spędzają głównie na podwórkach przy swoich domach lub u zaprzyjaźnionych sąsiadów. [Karolina]

 
Odpoczynek badaczki, fot. S. Fruga

Historie mało znane. Kilka refleksji nad ludzką pamięcią
Człowiek – cichy bohater, często pozostaje w pamięci tylko najbliższych mu osób. A może warto, aby większe grono się o nim dowiedziało? Może warto, aby pamiętano o tych, którzy nadal z nami są, a także o tych, których już z nami nie ma, a którzy mogą nas czegoś nauczyć, mogą pomóc nam w odnalezieniu naszych „korzeni”, naszej tożsamości, co do pochodzenia, miejsca i bycia w świecie.
Niektórzy, aby podtrzymać swoją tożsamość tworzą rodzinne drzewa genealogicznych, szukają swoich przodków, mówią o nich kolejnym pokoleniom, pamiętają i utrwalają ich na fotografiach umieszczanych w albumach lub w ramkach powieszonych na ścianie. Drudzy przechowują pamiątki rodzinne, medale i inne odznaczenia w zakurzonych kuferkach. Wszystkie te praktyki służą świadomemu utrwalaniu pamięci o mikroświecie konkretnego człowieka, jego sposobowi na odnajdywanie się w lokalnym miejscu zamieszkania.Jako antropolodzy zajmujemy się człowiekiem, nasze pytania nieraz pobudzają ludzi do refleksji. Wchodzimy w interakcje z konkretnym człowiekiem, staramy się zrozumieć jego wyobrażenia o świecie, o rzeczywistości, w której żyje i której doświadcza. Nierzadko w ten sposób sprawiamy, że ludzie sami zaczynają szukać i zastanawiać się nad swoim mikroświatem, nad otoczeniem, w którym egzystują, nad ludźmi z sąsiedztwa, nad historią miejsca, w którym mieszkają i historią ludzi, którzy to miejsce tworzyli kiedyś i tworzą obecnie.[Ela]


Dawna czarnoleska piekarnia (zdj. z albumu rodzinnego p. Pietrygów), fot. E. Stańczyk


Medale pamiątkowe po p. H. Szkudlarku, które przechowuje w domu jego żona, fot. E. Stańczyk


Rodzinny album p. Pietrygów, fot. E. Stańczyk


Sadzenie drzew przez mieszkańców Czarnegolasu (zdjęcie z albumu p. Pietrygów), fot. E. Stańczyk


Tajemnicze zdjęcie z 1928 roku w domu p. Bieleckich, fot. E. Stańczyk


Wnętrze dawnej piekarni czarnoleskiej (p. T. Pietryga w pracy), fot. E. Stańczyk

Perspektywa kota
Czarnylas przemówił do nas różnymi głosami. Jednakowo interesujące i ważne były wszystkie perspektywy, gdyż każda z nich jest puzzlem w układance, którą codzienne składamy. O integracji wioski chętnie opowiedział mi wyjątkowy rozmówca o czterech łapach – puszysty czarnoleski kot. Jest otwarty na świat i z każdym rozmawia z największą przyjemnością. Sam podchodził do mnie chcąc dodać do naszego badania własną opinię. Widocznie integruje się świetnie. Nie ma nic przeciwko innym wyznaniom, ale jednak jest przywiązany do kościoła katolickiego, gdzie go znalazłam. Mówi, że wieś mu się podoba, ponieważ są trzy sklepy i zawsze można znaleźć coś do jedzenia. Jest nowa droga i ulice są czyste. Według niego dobrze się mieszka w Czarnymlesie i nie ma zamiaru stąd emigrować. Przecież tu się mieści najlepszy Klub Seniora i już nie może doczekać się przejścia na emeryturę.
„Wieś Czarnylas otoczona jest lasami, asfaltowe drogi nowe wiodą tu. Pośród pól i łąk zielonych stoją domy, a w ogródkach pięknie kwiaty, krzewy bzu.” Tą piosenką, napisaną przez przewodniczącą Panią Ewę, powitali mnie w Klubie Seniora. Członkowie mówią, że klub nauczył ich otwartości i że dzięki niemu patrzą inaczej na każdy dzień. Stali się niemalże rodziną i choćby tego mieszkańcy innych miejscowości na pewno mogą pozazdrościć Czarnolesianom. Śpiew, dowcipy, śmiech, gimnastyka, rowery... Nie ma nic lepszego niż poczucie, że żyje się pełnią życia, a w Klubie Seniora życie na pewno tętni.[Denitsa]


W Klubie Seniora, fot. D. Zarkova


Mieszkaniec, fot. D. Zarkova


Aktywny Klub Seniora, fot. D. Zarkova



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz