niedziela, 26 marca 2017

Bardzo pracowita sobota [Karolina i Magda]

Dojazd
Drugi dzień wejścia w teren nie zaczął się dla mnie najlepiej. Po pierwszym dniu moje ciało doznało szoku, przypominając sobie co to jest rower i pedałowanie przez 20 km. Szok objawił się następująco – dreszcze, skurcze nóg i z jakiegoś powodu szczęki. Zazwyczaj staram się trzymać powiedzenia, że nic nie dzieje się bez przyczyny i wszystko ma swoje dobre strony. Jak się okazało – skurcze nóg mogą być fajne. Wizja kolejnej, kilkunastokilometrowej przejażdżki rowerowej nie jawiła się w różowych barwach biorąc pod uwagę, że wstanie z łóżka i przejście dwóch metrów po tabletki przeciwbólowe to był wyczyn. Musiałam znaleźć inny środek transportu, bo PKSy do Czarnegolasu nie kursują a nie chciałam poddawać się i zostać w „Nadbarycznej”, choć oczywiście wizja zostania i pójścia spać była całkiem całkiem. Zanim jednak wyjechaliśmy, spędziliśmy trochę czasu na odolanowskim targu, gdzie mieliśmy okazję zobaczyć disco Jezusa na krzyżu. W myśl zasady YOLO, razem z Anią postanowiłyśmy dostać się do Czarnegolasu stopem, co było moim pierwszym razem. Czekałyśmy około 10 minut zanim ktoś się zatrzymał. Zlitowało się nad nami miłe, starsze małżeństwo z Antonina. Opowiadali nam o kościele parafialnym w Czarnymlesie do którego należą. Wydawali się być dumni mówiąc o „ładnym kościółku”. Sam pobyt w Czarnymlesie zaowocował pierwszym kontaktem i pierwszym wspólnym wywiadem. Razem z Eweliną, Mateuszem oraz Kasią poznaliśmy pana Stanisława, który jest opiekunem stadionu. Jego otwartość i chęć porozmawiania z nami była tak pozytywna, że sami chyba nie mogliśmy w to uwierzyć. Wielowyznaniowość w Czarnymlesie była dla nas zjawiskiem oczywistym. Podczas rozmowy z panem Stanisławem spotkaliśmy się z innym podejściem. Dla niego przynależność religijna nie ma żadnego znaczenia. Tutaj nikt na to nie zwraca uwagi. Ciągle podkreślał, że jest to taka sama wieś jak wszystkie inne w Polsce, po za aspektem, że nie ma w niej pieniędzy. Dowiedzieliśmy się też kilku ważnych informacji dotyczących dbania o cmentarze czy o byłym obozie pracy na terenie którego… ktoś obecnie mieszka. Powrót do Odolanowa stopem poszła nam jeszcze lepiej. Już drugi samochód zatrzymał się i nas zabrał. Na miejscu byłyśmy szybciej od dzielnie pedałujących, dzięki czemu miałyśmy 20 minut wolnego czasu, które wydawały się nam tak długie, że nie wiedziałyśmy co z nimi zrobić – dlatego nie robiłyśmy nic. [Karolina]

 Przygotowania do drogi, fot. A. Kosmaczewska

Nasz teren ;-), fot. A. W. Brzezińska

"Mimo, że wiatr wieje w oczy, jedziemy dalej...”
Nasz kolejny dzień wyprawy badawczej zapowiadał się bardzo pracowicie. Na początek wybraliśmy się na targ w Odolanowie, gdzie szukaliśmy potencjalnych rozmówców z Czarnegolasu i obserwowaliśmy, jak toczy się życie na placu w dzień targowy.
Następnie każdy z nas otrzymał przydzielone zadanie i w dwóch grupach wyruszyliśmy w teren. Droga minęła nam dość szybko, mimo lekko niesprzyjających warunków, jakim był silny wiatr. Ale dzięki temu mieliśmy więcej czasu na rozmyślanie o tym, jak zacząć nasze nowe zadania. Na miejscu zebraliśmy się pod biblioteką i zrobiliśmy burzę mózgów. Proponowaliśmy gdzie każdy z nas mógłby się udać, gdzie poobserwować, poszukać rozmówców, na co zwrócić uwagę.
Utworzyliśmy małe grupki i wyruszyliśmy w teren, z początku pełni obaw i stresu, czy aby na pewno uda nam się nawiązać jakieś kontakty. Jednak z każdym nowo odwiedzanym miejscem zaczęliśmy przełamywać własne bariery i z coraz większą łatwością podchodziliśmy do płotów, pytaliśmy o interesujące miejsca we wsi, lub tak po prostu, czy ktoś nie chciałby nam czegoś opowiedzieć. Spotkaliśmy się z kilkoma odmowami, niekiedy ktoś nie chciał nam otowyć drzwi, albo uciekaliśmy przed groźnym i atakującym psem, ale mimo to nie zrażaliśmy się i szukaliśmy dalej. Dzięki temu udało się nam nawiązać kolejne kontakty z kilkoma mieszkańcami i umówiliśmy się na pierwsze rozmowy.
Sama bardzo miło wspominam wizytę u pani Zofii i pani Stasi, które bardzo dużo wiedzą o samej miejscowości, jej historii, jak i o mieszkańcach Czarnegolasu. Z wielką chęcią zaprosiły nas na niedzielną herbatę i ciasto, przy której będziemy mogły dłużej porozmawiać i dowiedzieć się czegoś ciekawego.
Do ośrodka wróciliśmy bardzo zmęczeni, ponieważ całą drogę powrotną jechaliśmy pod wiatr, ale jednocześnie też zadowoleni z pierwszych wywiadów i pierwszych zdobytych tak cennych dla nas informacji. [Magda]
Na targu, fot. S. Fruga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz